sobota, 22 lutego 2014

Zazdrość niszczy wszystko:początek

część 1 2011 r pewna szkoła pewna stołówka szkolna Mam na imię Klaudia ,opowiem wam historię ,która zdarzyła się naprawdę.Byłam w 4 klasie .Nikt mnie nie lubił,nie miałam przyjaciół.Lecz taki jeden obiad w szkole zapamiętam na zawsze .Zaczął się wtedy nowy etap w moim życiu . Tak zaczyna się ta historia . Poszłam jak zawsze na szkolny obiad ,jak zawsze siedziałam z osobami z mojej klasy i przeciwnej.Lecz pewnego dnia nagle zaczęli się ze mnie śmiać, nawet nie wiem czemu i nagle wszyscy zaczęli się przesiadać została ze mną tylko ona drobna ,piękna dziewczyna z przeciwnej klasy.Nazywała się Vanessa ,pochodziła z Niemiec,zawsze ją podziwiałam.Nawet nie wiem kiedy zaczełyśmy ze sobą rozmawiać.Wszyscy dziwnie nam się przyglądali.Weszłyśmy na ten obiad jako nieznajome ,a wyszłyśmy jako przyjaciółki.Ten dzień zapamiętam na całe życie.Lecz potem nie zawsze się układało,bo była jeszcze ...........
jak wam się narazie podobało nie mam jeszcze pomysłu na następną część ale napewno coś wymyśle jutro też zacznę pisać nowe opowiadanie ale takie ,które wydarzyło się naprawdę
"ADOPTOWANA" Cz. 19 Po paru minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Weszła Gaby. Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na skraju mojego łóżka. -Hej. Postanowiłam, że powinnaś wiedzieć. Zanim przyszłaś do domu ta policjantka co z Tobą rozmawiała powiedziała nam, że ktoś zastraszał naszego tatę. Dostawał groźby. Żądali od niego pieniędzy i Ciebie. Podniosłam głowę i spojrzałam na Gaby. - Co? - zapytałam. - Żądali mnie? - Tak. Nie rozumiem tego wszystkiego. Policja ma dać znać jak będzie coś więcej wiedziała. Tak mi przykro. - powiedziała i uścisnęła mnie. Poczułam jej łzy na moich nagich ramionach. - Gaby, mogłabyś zostawić mnie samą. - zapytałam. - Oczywiście. Trzymaj się. - powiedziała i wyszła. Zawsze uważałam, że Gaby zawsze była bardziej związana z matką. To dla mnie ojciec był najważniejszy. Teraz już go nie ma i to z mojej winy. Chcieli mnie, nie jego. Czemu? Wzięłam do ręki swój telefon. Miałam osiem nieodebranych połączeń. Dwa od Shane, trzy od Andiego i trzy od Gaby. W skrzynce miałam dwa e- smsy. Jeden z wczoraj. Abi, kocham Cię. Proszę wybacz mi. Andy Odpowiedziałam: Nie potrafię. Otworzyłam drugi, od Shane. Dostałam go parę minut temu. MIałam wyciszony. Zaraz u Ciebie będę. Shane Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" Cz. 18 Stanął przede mną i zagrodził mi drogę. Nic nie powiedział. Stał na chodniku i wpatrywał się w moje oczy. Już chciałam go minąć, gdy nagle chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie chcąc mnie pocałować. Dotknął moich ust swoimi, a ja wyrywając się trafiłam go w twarz. - Co ty wyrabiasz? - krzyknęłam. - Próbuje Cię pocałować. Abi, ja Cię kocham. - Trzeba było pomyśleć zanim mnie zdradziłeś z uroczą blondynką. - powiedziałam i zaczęłam biec w stronę domu. Nie pobiegł za mną, najwidoczniej mu nie zależy. Gdy dobiegłam do ostatniego zakrętu, za którym było widać mój dom, usłyszałam syreny. Przed moim domem stały trzy wozy policyjne i samochód mojego taty cały poturbowany. Był spalony, jakby wyciągnięty z pożaru. Policjanci przepuścili mnie do domu, weszłam. Przy stole siedziała mama i Gaby we łzach i paru sanitariuszy. Weszłam do salonu. - Co się stało? Gdzie jest tata? - spytałam, a w oczach zaszkliły mi łzy. Podeszła do mnie policjantka, chwyciła mnie za rękę i kazała mi usiąść. - Anabelle, prawda?- spytała policjantka, a ja kiwnęłam do niej głową. - Samochód twojego ojca uległ wybuchu, ktoś przy nim mącił. Gdy twój ojciec go odpalił, samochód wybuch. Bardzo mi przykro. - Czy on? On..? -Nie żyje. Naprawdę, bardzo mi przykro. - powiedziała i wskazała pozostałym sanitariuszom drzwi. - Panowie, wychodzimy. Byłam przerażona. Siedziałam wpatrując się w nicość. Wstałam i odeszłam od stołu przy którym dziś rano jadłam śniadanie z moim ojcem. Poszłam do swojego pokoju i zalałam się w smutku. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" cz. 17 Obudziłam się. Podniosłam głowę, byłam nadal u Shane. Spałam z nim na kanapie. Przykrył mnie kocem. Wyglądał tak słodko. Wyjęłam z pod koca rękę i dotknęłam opuszkiem palca jego nosa. Zaczął otwierać oczy. Gdy się przebudził złożył pocałunek na moich wargach. -Dzień dobry. - Dobry. Powiedziałam i odwzajemniłam pocałunek. Wyskoczyłam z pod koca i poszłam po mój telefon. Sześć nieodebranych połączeń od mamy. Niech to szlag! Wybrałam jej numer i po pierwszym sygnale usłyszałam jej głos. -Abi, gdzie ty jesteś?! -Przepraszam, spałam u koleżanki i od razu zasnęłam. Zapomniałam zadzwonić. Już jadę do domu. - Powiedziałam i się rozłączyłam. Pobiegłam po moje rzeczy do salonu gdzie był Shane. Pocałowałam go na pożegnanie. - Wychodzisz? -zapytał. - Tak. -Odwieźć Cię? -Nie, dojdę. Wiem gdzie jestem. - Spotkasz się ze mną jutro? - Oczywiście. Może wpadniesz do mnie? Nikogo nie będzie prócz Gaby, mojej siostry. - Z przyjemnością. - odpowiedział i mnie pocałował. Wyszłam z jego domu i szłam w stronę mojego. W moją stronę szedł jakiś chłopak. Andy. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" CZ. XVI Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Shane włączył jakieś romansidło i zaczęliśmy oglądać. Pomiędzy nami leżała poduszka. Czułam się taka odizolowana. Nie wytrzymam jeśli zaraz go nie dotknę. Siedziałam oparta o kanapę i nie zorientowałam się nawet kiedy odległość pomiędzy nami się zmniejszyła. Shane zabrał poduszkę. Odwróciłam się w jego stronę. On nie spuszczał ze mnie wzroku. Zbliżyłam się do niego, a on mnie pocałował. Robił to znakomicie. Było mi ciężko tak siedzieć jednocześnie go całując. Podniosłam nogę i usiadłam na niego okrakiem. On nie przerywał pocałunku. Tak bardzo go pragnęłam. Gdy przerwał na chwilę. Nasze usta dzieliły zaledwie dwa centymetry. Shane szepnął bardzo cicho: - Kocham Cię. Łapcie naszą Abi. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" CZ. XV - Możemy. - przytaknęłam i nieśmiało się do niego uśmiechnęłam.- Gdzie mam się przebrać? - Wyjdziemy tylnymi drzwiami. Tam stoi mój samochód. Ubierzesz się u mnie. Dobrze? - Tak. Idziemy? - Oczywiście. - powiedział Shane. Założyłam buty i wyszłam za nim z pokoju. Gdy schodziliśmy po schodach złapałam go za rękę. On nie puścił. Szedł dalej. Wyszliśmy tylnymi drzwiami i wsiedliśmy do czarnego jipa. - Już dobrze?- zapytał. - Tak. - Nie masz mi za złe tego co zrobiłem? - Dziękuje. Jesteś wspaniały. Gdyby nie ty skończyłabym z nim w łóżku.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Jedziemy? - Taak. - odpowiedział zmieszany. Po paru minutach podjechaliśmy na podjazd do domu Shane. "Następny bogacz w naszej okolicy" - pomyślałam. Jego dom był podobny do mojego. Był biały i duży. Z paroma balkonami. Podeszliśmy do drzwi. Shane je otworzył. - Nikogo nie ma u ciebie? - zapytałam. A Shane wpuścił mnie do domu. - Nie. Moi rodzice pojechali w odwiedziny do babci. A siostra śpi u koleżanki. - Ile lat ma twoja siostra? - Jedenaście. Nazywa się tak jak ty. - Naprawdę? - spytałam zdziwiona i podniosłam głowę. Shane stał blisko mnie. Był tylko trochę ode mnie wyższy, bo miałam obcasy. Dzieliło nas parę centymetrów od pocałunku. Shane patrzył mi w oczy. Widziałam w nich troskę. - Naprawdę. - odpowiedział i spojrzał na mój ubiór.- Idź się przebierz. - Jasne. - powiedziałam i odsunęłam się od niego. Pobiegłam po schodach na górę. Nie spytałam gdzie jest łazienka. No cóż. Poradzę sobie. Otworzyłam pierwsze drzwi na lewo i weszłam do pokoju Shane. Był śliczny. Miał wielkie okna i balkon. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do pokoju. Miał w pokoju łazienki. Drzwi od niej były uchylone. Weszłam do niej i zaczęłam się przebierać. Usłyszałam jak drzwi od pokoju się otwierają i zamykają. Wszedł Shane. Otworzył jakąś półkę. Byłam już gotowa. Uchyliłam drzwi. Ujrzałam go. Stał przy szafie, bez koszulki. Gdy ją miał nie zauważyłam jaki jest umięśniony. Tak bardzo chciałabym dotknąć jego klatki piersiowej. Nasze oczy spotkały się w lusterku. Zauważył mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Ubierał się bardzo spokojnie jak na obecność dziewczyny. Otworzyłam bardziej drzwi i podeszłam do niego. Dziwiło mnie, że on zawsze jest taki spokojny. Shane stał przodem do lusterka, a ja stanęłam za nim i spojrzałam w lustro, nadal się na mnie patrzył. Zaczął zapinać guziki od koszuli, którą ubierał. Gdy zapiął ostatni odwrócił się do mnie. Patrzyłam mu cały czas w oczy. Miał takie piękne oczy. Nagle Shane się do mnie uśmiechnął, a ja przybliżyłam się do niego i nasze usta się w końcu spotkały. Tak bardzo tego potrzebowały. Staliśmy się jednością. Czułam się tak jakby nasze spotkanie było nam pisane. Kiedy dotknęłam wargami jego miękkich ust ponownie on zaczął mnie całować. Robił to lepiej niż Andy, tak bardzo delikatnie. Jakby bał się, że może mnie skrzywdzić. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Było mi tak dobrze. Pragnęłam jego ust od dawna. On przyciągał mnie, a ja jego. Gdy zabrakło mi tchu odsunęłam się od niego o parę centymetrów. Wtedy on się odezwał. - Przepraszam, ja.. nie powinienem. - To ja Cię pocałowałam.- powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam. - I teraz zrobię to jeszcze raz. Zanim podniosłam głowę żeby go pocałować on już pieścił moje wargi swoimi. Ten pocałunek był o wiele krótszy. I gdy skończyliśmy Shane spytał czy pójdziemy coś obejrzeć. Ja się oczywiście zgodziłam. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" CZ. XIV - Wyglądasz pięknie. - Tak, zwłaszcza w tym. - pociągnęłam za brzeg koszuli. Odwróciłam się do niego, a on wpatrywał się we mnie tymi swoimi wielkimi oczami. Wtedy przybliżył się do mnie. Pocałował mnie. Tak cudnie, wspaniale, nie da się tego opisać. Opadłam plecami na łóżko, a Andy poleciał na mnie. Przylegaliśmy do siebie ciałami, każdym milimetrem i nie przestawaliśmy się całować. Andy położył swoją rękę na moim prawym udzie. Jechał wyżej. Dobierał się do mnie. Zabrakło mi tchu. Poczułam jego wilgotne wargi na szyi, potem na obojczyku. Jego ręce czułam na biodrach. Wtedy ktoś wtargnął do pokoju jak huragan, pociągnął Andiego za kołnierz i zdjął go ze mnie. Uderzył go, w twarz. Krzyknęłam, naciągnęłam na siebie koszulkę i zeszłam z łóżka. Zobaczyłam blond włosy u przeciwnika. Był to Shane. Andy leżał na podłodze. Gdy Shane z nim skończył, podszedł do mnie. - Nic Ci nie jest? - zapytał. - Nie. - odpowiedziałam. - Czemu go uderzyłeś? - Bo się do Ciebie dobierał. Widziałem go wczoraj z jakąś blondynką. Całował się z nią. - spojrzałam mu w oczy. Nie kłamał. Martwił się o mnie. Po chwili poczułam łzy na policzku. Shane podszedł do mnie i otarł mi je. Spojrzałam na nieprzytomnego Andiego. - Nic mu nie będzie. Shane złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zmusił mnie żebym się na niego spojrzała. - Nie płacz. - powiedział i starł ostatnią łzę z mojego policzka. - Proszę. Przytuliłam się do niego. Pomogło. Wtedy Andy zaczął się przebudzać. - Ty cholerny, dupku. - krzyknął. Chciał wstać ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. - Jak śmiesz ją dotykać. - Chodź Abi, idziemy. - powiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi. - Muszę się przebrać. - powiedziałam i pobiegłam po moją sukienkę. Gdy wróciłam Shane nadal na mnie czekał. - Mam Cię zawieźć do domu?- spytał. - Może nie w takim stanie.- powiedziałam i spojrzałam na siebie. - Możemy jechać do mnie. - zasugerował. - Możemy. - przytaknęłam i nieśmiało się do niego uśmiechnęłam. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" CZ. XIII - Shane, przepraszam Cię, ale przyszłam z nim na tę imprezę. - Rozumiem.- odpowiedział Shane i odszedł. - Pięknie spławiłaś tego dupka. - powiedział Andy i objął mnie ramieniem. - Oprowadzić Cię? - Nie mów tak na niego. - Przepraszam. Idziemy? - Jasne. Weszliśmy po schodach na górę. Było tam pełno osób. Głównie się całowali, jakiś chłopak krzyknął za nami. - Siema, Andy. -Odwróciłam się do chłopaka, a on niechcący wylał na mnie jakiś napój. - Przepraszam. To tylko oranżada. Spierze się. Nie chciałem. Sorry. - Andy gdzie jest .. - Łazienka? - dokończył Andy. - Chodź. Zaprowadził mnie do wielkich czarnych drzwi, otworzył je i weszliśmy do wielkiego pokoju. - To twój pokój? - spytałam. - Mój. Tu jest łazienka. - powiedział i wskazał na białe drzwi. - W czymś Ci pomóc? - zapytał niechętnie. - Nie musisz.- Otworzyłam drzwi od łazienki, ale ich nie zamknęłam. Chwyciłam za ręcznik, który wisiał nad umywalką i oblałam go wodą. Wtedy do łazanki wszedł Andy. - Przepraszam za niego. Daj pomogę Ci. - wziął ręcznik z mojej ręki i otarł plamę tak aby jej nie powiększyć. - Może zdejmiesz to i poczekamy aż wyschnie? - Nie mam nic do przebrania. - Zaraz Ci coś znajdę. - powiedział i wyszedł z łazienki, po chwili wrócił z wielką, czarną bluzką. - Nie znalazłem żadnych spodni. - Nic nie szkodzi. - powiedziałam i spojrzałam na niego. - Możesz wyjść? - Tak, tak, jasne. - chwycił się za głowę i wyszedł. Zdjęłam sukienkę, położyłam ją na grzejniku, który był gorący i narzuciłam na siebie bluzkę. Zaczerpnęłam powietrza i weszłam do pokoju Andiego. - Trochę sobie poczekamy- powiedziałam i usiadłam na łóżko, które stało pod oknem. Andy już na nim siedział. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Przyglądał się moim nogom. Były nagie, a koszulka zakrywała niewiele. - Tak. - odpowiedział zmieszany. - Usiądź. - Już siedzę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - Wiem, że mam na sobie niewiele, ale nie wiedziałam, że aż tak na ciebie to działa. - Wyglądasz pięknie. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" CZ. XII Chciałam już wysiąść z samochodu, ale Andy chwycił mnie za rękę. Odwróciłam się do niego i spytałam: - Nie wychodzimy? - Wychodzimy, ale za chwilę. Ślicznie wyglądasz. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. - Mówiłeś mi to już. Dziękuje. Teraz możemy już iść ? - zapytałam, a o wreszcie się zgodził. - Do której możesz zostać? - spytał. Wyszłam z samochodu i podeszłam do niego. - Nie pytałam się. - odpowiedziałam. - W takim razie, idziemy.- powiedział i chwycił mnie za rękę. Andy prowadził mnie w stronę basenu, obeszliśmy go i weszliśmy szklanymi drzwiami do ogromnego domu. Impreza trwała także przy basenie. Parę osób już w nim pływało, była w nim tylko jedna dziewczyna, gotka. Cały makijaż, który miała na twarzy spływał jej po policzkach. Wyglądała okropnie. Chłopakom to najwidoczniej nie przeszkadzało. Obmacywali ją. Jeden po drugim. Andy zauważył, że się im przyglądam i zaciągnął mnie do środka. Muzyka bębniła z wielkich głośników. Trzy pary tańczyły na środku nie zwracając uwagi na ludzi dookoła nich. - Poczekaj tu, przyniosę coś do picia. - powiedział i udał się w stronę kuchni. Zostawił mnie po środku salonu, przy kanapie. Gdzie nie spojrzeć napotykałam wzrokiem ludzi. Całujących się. Wyglądało to okropnie, ale nie za bardzo się tym przejmowałam. Szturchnął mnie ktoś w plecy, odwróciłam się. Shane. Stał i oglądał mnie. Krępował mnie. Bardzo. - Co tu robisz? - spytałam. - Chciałem zadać ci te same pytanie.- uśmiechnął się do mnie tak zabójczo, że kolana się pode mną ugięły. Wyglądał pięknie w tych swoich blond włosach. - Wyglądasz fantastycznie. Zatańczysz? Kiwnęłam do niego głową, a on chwycił mnie za rękę i wyprowadził na "parkiet". Puścili teraz coś wolnego. Nie łączyło mnie z nim nic szczególnego, prócz tego, że nabił mi wielkiego sińca na głowie, a mieliśmy właśnie tańczyć do wolnej muzyki. Stanęliśmy naprzeciwko siebie, Shane objął mnie w pasie i przybliżył się do mnie. Odpuściłam i oddałam się jego ruchom. Tańczył cudownie, a jego oczy wpatrywały się cały czas w moje. Wtedy zauważyłam Andiego, trzymał w rękach coś do picia. Wpatrywał się w nas. Był zły. Widziałam to po jego oczach. Szedł teraz w naszą stronę. -Przepraszam kolego, ta dziewczyna jest moja. - powiedział Andy, a Shane się do niego odwrócił i spojrzał mu w oczy. -Nie wydaje mi się żeby ta dziewczyna należała do któregoś z nas. Prawda, Abi? - spytał i oboje się odwrócili w moją stronę. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" CZ. XI Stoję przed lusterkiem i nie wierzę w to co widzę. Nie jestem tą samą osobą, którą byłam w wakacje. Mam na sobie piękną kremową sukienkę, sięgającą mi za udo. Z włosów mama zrobiła mi śliczną fryzurę, a na prawej ręce błyszczał zegarek. Włożyłam kremowe botki i poszłam pokazać się mamie. - I jak? - spytałam. - Jest super. - odpowiedziała mi mama i pokazała mi kciuk w górę na co ja się uśmiechnęłam. Wtedy usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. - Ja, pójdę. - powiedziała Carmen i już jej nie było. Słyszałam głosy z oddali. - Skarbie, ktoś do ciebie. - krzyknęła Carmen, a ja już szłam w stronę drzwi, w których stał nie kto inny niż Andy. Ubrany był w jeansy i czerwoną koszulę w kratkę. - Hej, Abi. - przywitał się. - Pozwoli pani, że zabiorę ją na ten wieczór do siebie? - Oczywiście. - odpowiedziała Carmen i pocałowała mnie w policzek. - Udanej zabawy, dzieciaki. - Na razie, mamo.- krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi. - Cudownie wyglądasz. - powiedział Andy i chwycił mnie za rękę. - Pozwolisz? Kiwnęłam głową, a on zaprowadził mnie do swojego samochodu. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, wsiadłam. Andy obszedł samochód i zasiadł za kierownicą. - Kierujesz? - spytałam. - Mieszkam niedaleko.- odpowiedział, a ja przytaknęłam. Wyciągnęłam telefon z torebki. Dostałam smsa. Od kogo? Shane, zapomniałam o nim. Pytał się czy może bym się z nim gdzieś nie wybrała. Wysłałam mu odpowiedź, że dzisiaj nie mogę. Przeprosiłam go, że dopiero odpisałam i schowałam telefon. - Jak się czujesz?- spytał Andy. - Wspaniale.- Nie zdążyłam się obejrzeć, a już wjechaliśmy na parking pod wielki dom z basenem. - To twój dom? - spytałam zdziwiona. - Moich rodziców. - odpowiedział Andy i uśmiechnął się do mnie. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach. P.S Dziewczyna na zdjęciu. Tak sobie wyobrażam naszą Abi.
ADOPTOWANA" CZ. X To na przeprosiny, że dodawałam takie krótkie. Weszłam do domu i pierwsze co wpadło mi w oczy to ogromny napis "Witaj w domu", za pewne zrobiła go Gaby, bo poznaje jej pismo. Zza rogu wyskoczyła Carmen i zamknęła mnie w swoim uścisku. - Mamo, nie przesadziłaś? - Nie podoba Ci się? - Nie, jest świetnie. Tylko nie było mnie w domu raptem jeden dzień, a tu takie coś. - powiedziałam i wskazałam na wielki napis na ścianie. - Tak się stęskniłaś? - Za moją córcią, zawsze.- powiedziała i złapała mnie za rękę i poprowadziła do salonu, w którym był wieki stół, a na nim wielki bukiet czerwonych róż. - To dla mnie? - spytałam. - Taaak, sprawdź od kogo. - krzyknęła Gaby, przeciągając samogłoski. - Twój cichy wielbiciel. Podeszłam do stołu i w bukiecie dojrzałam małą złotą karteczkę, a na niej: Droga Abi! Jeszcze raz chciałem Cię przeprosić, że zrobiłem Ci taką krzywdę. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Shane - I co? - spytała Gaby, zaglądając mi przez ramię. - I ni co. - odpowiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju. Gdy biegłam po schodach zdążyłam jeszcze krzyknąć do Gaby. - Też Cię kocham. - Jasne. Kto by mnie nie kochał?!- usłyszałam jeszcze jej głos i zamknęłam za sobą drzwi od mojego pokoju. Podeszłam do mojego biurka i włączyłam laptopa, wyjęłam z kieszeni mój telefon i wysłałam krótkiego smsa do Shane: Dziękuje za kwiaty. Są śliczne. Po kilku minutach dostałam odpowiedź: Cieszę się. Już w domu? Odpowiedziałam mu i podeszłam do laptopa. Wpisałam w wyszukiwarkę "Facebook" i zalogowałam się. Miałam trzy zaproszenia do znajomych, jedna z nich była od Andiego, druga od jego brata, a trzecia od Shane. Odpisałam mu: Tak od paru minut. Zaakceptowałam zaproszenia. Weszłam w wiadomości. Była jedna od Andiego. Andy Johnson 21:38 01.09.2007 To co z tą imprezą? Mogę liczyć na twoje towarzystwo? Andy Przeczytałam i poszłam do pokoju Carmen spytać o zgodę. Moja matka akurat pisała coś w swoim laptopie. Gdy weszłam, zamknęła go i skupiła całą swoją uwagę na mnie. - Hej, mamuś. Chciałam Cie o coś spytać. - Tak, skarbie ? - Taki jeden chłopak, zaprosił mnie wczoraj na imprezę. Bardzo bym chciała iść. Mogę? Proszę. - Jasne. A kiedy ta impreza ? - No właśnie w tym problem, że dziś. - Dziś? Masz zamiar iść na imprezę w takim stanie? - Mamo, nic mi nie jest. Przesadzasz. - Zrobisz jak uważasz.- powiedziała, a ja podeszłam do niej i ucałowałam ją w policzek. -Dzięki, mamuś. Kocham Cię. - Ja ciebie też kocham. - Pomożesz mi coś wybrać, do ubrania? - Pewnie. A na którą ta impreza ? - Zaraz Ci powiem. - odpowiedziałam i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i wysłałam wiadomość do Andiego. Annabelle May 13:48 02.09.2007 Na którą ta impreza? Abi. Odpowiedź dostałam po paru minutach z racji, że był on dostępny. Andy Johnson 13:51 02.09.2007 O 20:00 się zaczyna. To co, idziesz? Andy. Annabelle May 13:55 02.09.2007 Miałabym ominąć taką okazję? Abi. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" 
CZ.IX
Następnego dnia wstałam i po obchodzie poszłam wziąć krótki prysznic. Gdy wróciłam chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Shane. Odebrał po trzecim sygnale. 
- Tak, słucham. 
- Hej, Abi z tej strony. Dzwonię do Ciebie, by ci powiedzieć, że dzisiaj wychodzę i nie masz po co do mnie przychodzić. 
- Jak się czujesz? 
- Bardzo dobrze. Naprawdę nic mi nie jest nie musisz się martwić. 
- Na pewno? 
- Tak. Dziękuje. Do zobaczenia w szkole. 
- Do zobaczenia w szkole. 
Odłożyłam telefon. Wyjęłam jakieś dresy i bluzkę z torby, którą przywiozła mi Carmen i poszłam się przebrać. Idąc korytarzem zawołał mnie mój lekarz. Poszłam za nim, a on dał mi mój wypis. Podziękowałam i poszłam się spakować. Po paru minutach do szpitala przyjechał mój ojciec. 
- Dzień dobry, Abi. 
- Cześć, tato. 
- Jak się masz? 
- Dobrze. Przyjechałeś po mnie? 
- Tak. Spakowana? 
- Oczywiście. - odpowiedziałam i chwyciłam za torbę.- Możemy wracać do domu. 

Dalej? = Komentuj lub lajknij. 
Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach. 
"ADOPTOWANA" 
CZ.VIII
Piętnaście minut później do sali, w której leżałam wpadł Andy. Podszedł do mojego łóżka i gdy zobaczył moją twarz we łzach chwycił moją dłoń i złożył na niej pocałunek. - Czemu płaczesz? - zapytał. 
- Bo niepotrzebnie narobiłam Ci strachu, nic mi nie jest. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że raczej nie dam rady wpaść na jutrzejszą imprezę. - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy. 
- Co Ci się stało?- spytał. 
- Po spotkaniu z wychowawcą wpadł na mnie chłopak, upadłam i uderzyłam się o głowę. Straciłam przytomność dla tego tu jestem. Naprawdę, nic mi nie jest. - odpowiedziałam. - Przepraszam. 
- Nie masz za co przepraszać. Cieszę się, że nic Ci nie jest. - powiedział i pocałował mnie w czoło. 
- Nie za bardzo się przejmujesz tak zwykłą osobą? My się ledwo co znamy. 
- Dla mnie wystarczająco. - powiedział i odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła. - A co do imprezy, jak ty nie idziesz to ja też. 
- Ale to twoja impreza. 
- Mam iść bez partnerki? - zapytał i się uśmiechnął. Siedział u mnie tak długo, aż w końcu wygoniła pielęgniarka. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Poznałam go tak dobrze w tak krótkim czasie. Jak wychodził pocałował mnie w policzek, pożegnał się ze mną i wyszedł. Byłam tak wykończona, że po paru minutach usnęłam. 

Dalej? = Komentuj lub lajknij. 
Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach. 


"ADOPTOWANA" CZ.VII Spróbowałam podejść do mojej kurtki, do której włożyłam karteczkę od Andiego. Wyjęłam ją z kurtki i rozłożyłam. Był na niej jego numer. Chwyciłam za telefon. Była juz 19:00. Wykręciłam numer i zadzwoniłam. Odebrał po pierwszym sygnale, jakby cały czas czekał na mój telefon. - Halo. - Cześć. Tu Abi. Słuchaj, nie dam rady jutro przyjść na twoją imprezę. Jestem w szpitalu. - W którym? - W tym przy szkole. -Już do Ciebie jadę.- powiedział i się rozłączył. Co ja narobiłam? On tu jedzie. Po co? Wydarłam się i rzuciłam telefonem. Po policzku spłynęło mi parę łez. Położyłam się w łóżku, i czekałam. Bo co miałam robić? Przepraszam, że takie krótkie, zaraz dodam dłuższe. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" częsć6 Obudziłam się w szpitalu, obok mnie siedziała Carmen i Gaby. Usłyszałam ich głosy. -Spójrz, budzi się. - powiedziała Gaby. - Dzień dobry, słonko. - szepnęła mi do ucha Carmen. - Masz gościa. Poczekamy przy drzwiach. - Ale, mamo..- wykrztusiłam, ale one już wyszły. Wtedy ktoś zapukał do drzwi i do sali wszedł blondyn, którego nie znałam. Podszedł do mojego łóżka i chwycił za krzesełko, na którym siedziała Carmen. - Mogę usiąść ? - spytał, a ja przytaknęłam. - Jestem Shane. Chodzimy razem do klasy. To ja na Ciebie wpadłem. - powiedział i chwycił moją dłoń- Chciałem Cię przeprosić. Ja..Ja nie zrobiłem tego specjalnie. Tak bardzo mi przykro. -Mówiąc to wpatrywał się we mnie jak w obrazek, a ja ujrzałam łzy w jego brązowych oczach. - Proszę Cię, nie płacz. Nic mi nie jest. - powiedziałam, a on pocałował moją dłoń, tak delikatnie, że poczułam się jak księżniczka. - Ja już może pójdę, mogę wpaść do Ciebie jutro? - spytał i spojrzał na mnie prosząco. - Zostawię Ci mój numer.- powiedział i położył małą karteczkę na stoliczku obok mojego łóżka. Za nim zdążyłam coś powiedzieć go już nie było. Po chwili weszłam mama. - Jak się czujesz? - spytała i postawiła trzy soki na moim stoliczku. - Miły chłopak, nie sądzisz? Przyjechał tu za tobą i siedział cały czas przed salą.- spojrzałam na nią pytająco.- Czekał aż się obudzisz. - Długo spałam? - Przywieźli Cię tu dobre cztery godziny temu. - Co mi jest? - Uderzyłaś głową o ławkę i rozcięłaś sobie głowę. Sprawdzają jeszcze czy nie masz wstrząsu, ale raczej tego nie podejrzewają. Mają Cię jutro wypuścić, kochanie- powiedziała Carmen i pocałowała mnie w czoło. - A teraz śpij. Kładę Ci tu twój telefon. My z Gaby jedziemy do domu, już późno. Wpadniemy jutro po Ciebie. Dobranoc, księżniczko. - Pa, mamusiu. Dziękuje. - powiedziałam, a mama się do mnie uśmiechnęła. Dalej? = Komentuj lub lajknij. Chcesz przeczytać następną część jakiegoś opowiadania? Nie krępuj się pisz w komentarzach.
"ADOPTOWANA" 
CZ. V
Gdy każdy otrzymał już swój plan, nasza wychowawczyni przydzieliła nas do klas językowych. Gaby była w pierwszej grupie, a ja i Andy w drugiej. Wreszcie dobiegł koniec spotkania i szanowana pani Frost oznajmiła, że możemy udać się do domu. Spojrzałam na Gaby, która rozmawiała z dwiema blondynkami. Dziewczyna siedząca obok mojej siostry zdawała się taka przygnębiona i smutna, z nikim nie rozmawiała. Miałam już do niej podejść, ale Andy chwycił mnie za rękę i wsadził mi do niej karteczkę. Spojrzałam na niego pytająco, a on się uśmiechnął i odszedł. Odwróciłam się do ławki, w której siedziała Gaby lecz tamtej dziewczyny już nie było. Schowałam kartkę do kieszeni i podeszłam do Gaby. -Hej, idziemy już? - spytałam. -Tak. - odpowiedziała i pomachała blondynką.- Na razie, dziewczyny. - Do jutra, Gaby.- krzyknęły równocześnie i zaczęły się śmiać. Szłam już w stronę drzwi, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Upadłam i uderzyłam głową w coś twardego. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i pamiętam już tylko głos Gaby, która krzyczała moje imię. 

Dalej? = Komentuj lub lajknij. 
CZ. IV
- Andy.- przedstawił się i uśmiechnął. Miał takie śliczne, białe i proste zęby. Cały był śliczny. Miał włosy w odcieniu podobnym do mojego, a oczy tak bardzo pasowały do jego włosów, że nie mogłam się przestań na nie patrzeć. - Miło mi Cię poznać. - Mów mi Abi. Mnie też bardzo miło. - odpowiedziałam i podałam mu dłoń. - Słyszałem, że trafiła nam się babka od matmy. Jest tak wredna, ze lepiej nie mówić. - powiedział. - Znasz ją? - spytałam, a on kiwnął głową, że zna. - Mieszkam tu niedaleko. Jak chcesz możesz wpaść jutro po szkole? Robię imprezę pożegnalną dla mojej byłej klasy. - spytał, patrząc na mnie prosząco. - Proszę. - Kogo zapraszasz na moją imprezkę? - spytał niebieskooki blondyn, który siedział przed nami. - Abi, poznaj mojego kochanego braciszka. Andres, poznaj Abi. - powiedział, a ja wyciągnęłam do niego rękę. On zamiast ją uścisnąć, wstał z krzesełka i pocałował mnie w policzek. - Miło mi poznać nową dziewczynę mojego brata. - powiedział i uśmiechnął się podobnie jak swój brat. - Jaa..Nie..Nie jestem jego dziewczyną. -powiedziałam jąkając się. - Sorry za mojego brata, no ale cóż on zawsze taki był. - powiedział i w tym momencie do klasy weszła nasza wychowawczyni. - Nic nie szkodzi. - szepnęłam mu do ucha, a on się tak łobuzersko uśmiechnął i puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się. - Ślicznie się rumienisz. - szepnął mi, a ja walnęłam go pod ławką.
- Proszę o spokój. - krzyknęła wychowawczyni i zaczęła rozdawać po klasie plany lekcji. 
Czytasz? Podoba Ci się? Komentuj lub lajknij.




CZ. III
Wysiadłyśmy z samochodu. Gaby szła pierwsza. Weszłyśmy do środka i ustawiłyśmy się w kolejce do recepcjonistki. Gaby była pierwsza. Kolejka nie była długa, a gdy doszło do mnie recepcjonistka się do mnie uśmiechnęła i spytała o moje imię. - Annabelle May. - powiedziałam. - Jesteście z siostrą bliźniaczkami? - spytała się. - Nie. Jestem dwa lata starsza. - odpowiedziałam, a ta podała mi identyfikator, na którym napisane były moje dane i klasa w której będę. Podeszłam do Gaby stojącą parę kroków dalej i spytałam się jej o klasę. Gaby zerknęła na mój identyfikator i rzuciła mi się na szyję. Byłyśmy razem w klasie. Najlepsza rzecz jaka mnie dzisiaj spotkała. Udałyśmy się do auli, w której pani dyrektor miała wygłosić jakąś przemowę na temat bezpiecznej drogi do szkoły, czym bardzo przynudzała. Po przemowie pani dyrektor przed tłum wyszła jakaś pani z mikrofonem i powiedziała, że teraz każdy uczeń ma się udać do swoich klas. Poszłam za Gaby do sali 28b. Połowa ławek była już zajęta, a do klasy nadal wpychały się tłumy. Razem z Gaby trafiłyśmy do klasy, w której więcej było chłopców. Gaby usiadła obok jakiejś dziewczyny, a dla mnie zostało jedyne puste miejsce obok jakiegoś chłopaka. Podeszłam do ławki, a wtedy on się na mnie spojrzał. -Można? - spytałam, wskazując na puste miejsce. - Jasne. - odpowiedział. Usiadłam, a on wyciągnął do mnie rękę. - Andy.- przedstawił się i uśmiechnął. Miał takie śliczne, białe i proste zęby. Cały był śliczny. Miał włosy w odcieniu podobnym do mojego, a oczy tak bardzo pasowały do jego włosów, że nie mogłam się przestań na nie patrzeć. - Miło mi Cię poznać. - Mów mi Abi. Mnie też bardzo miło. - odpowiedziałam i podałam mu dłoń. 




CZ. II 
Odpuściłam i poszłam z Gaby. Ta szperała w szafie z dziesięć minut, aż w końcu znalazła krótką, białą, koronkową sukienkę ze złotym paskiem, a do tego białe botki. Wygoniła mnie do łazienki i kazała mi się przebrać. Ubrałam sukienkę i nałożyłam buty. Przyznam się wam, że osobiście wolałam trampki, niż buty na obcasie, ale Gaby by nie odpuściła. Wyszłam do niej, a jej zaszkliły się oczy. Podeszła do mnie i rozpuściła mi włosy, które dosięgały mi po tyłka, także długimi falami. Chwyciła mnie za rękę i wróciłyśmy do łazienki. Gaby nałożyła mi na powieki białego cieniu i pociągnęła parę razy tuszem po moich rzęsach. Spojrzałam w lustro i sama siebie nie poznałam. Przede mną nie stała ta sama dziewczyna w trampkach i dresie, tylko inna odnowiona dziewczyna. W tym samym momencie do łazienki weszła mama. - Skarbie, wyglądasz cudownie.- powiedziała i pocałowała mnie w policzek. - A czyja to zasługa? - szepnęła mi Gaby i dała mi kuksańca. - Mojej kochanej siostrzyczki.- odpowiedziałam i ucałowałam ją w policzki na co ona się skrzywiła. - Dziewczęta, szykujcie się. Zaraz wychodzimy. - krzyknęła Carmen i poszła do swojego pokoju.
Poszłam po torebkę i po paru minutach znalazłam się przed drzwiami. Założyłam białą kurteczkę i czekałam na Gaby. Cały czas powtarzałam sobie w myślach "Będzie dobrze", strasznie się stresowałam, głównie tym że będziemy miały w klasie tak dużo osób. Nigdy nie rozmawiałam z nikim obcym nie licząc przechodni, którzy na mnie wpadali. Gdy Gaby już była gotowa, wsiadłyśmy do samochodu mamy, a ona podwiozła nas pod samą szkołę.

CZytasz? KOmentuj lub lajknij. 

1 września 2007r.

I oto zaczął się najgorszy dzień w moim życiu. Wstałam o siódmej rano i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i udałam się do jadalni na śniadanie. Tego dnia nasza gosposia Paola zrobiła tosty z twarożkiem i płatki z mlekiem. Jak zwykle byłam pierwsza przy stole i przywitałam naszą gosposię.
- Dzień dobry Paola. - Witaj słoneczko. - przywitała mnie jak to miała w zwyczaju. - Jak się spało? - Nie najgorzej. - odpowiedziałam. - A gdzie wszyscy ? - Carmen pomaga Gaby wybrać ubrania na pierwszy dzień szkoły, a Emilio już wcześnie rano gdzieś pojechał. - Mój kochany tatuś udał się pewnie znów na jakiś wywiad. On wydawał się bardziej zrozumiały niż Carmen, no ale cóż taki los, ja sobie rodziców nie wybierałam. To oni wybrali mnie. - A ty? Czemu nadal w piżamie? - Ojejku, pomożesz mi coś wybrać ? - Jasne. - Paola miała około trzydziestki. Była bardzo miłą i uprzejmą kobietą. Nie wiem skąd moi rodzice ją wytrzasnęli. To ona jest moją najlepszą przyjaciółką. - Masz dzisiaj jakieś lekcje? Robić Ci coś na drugie śniadanie ? - Nie, dziękuje. Dziś mamy tylko spotkanie z wychowawcą. Miło z twoje strony. - odpowiedziałam. - Wiadomo już czy ja i Gaby jesteśmy razem w klasie? - Przykro mi, skarbie, ale ja nic o tym nie wiem. - odpowiedziała i zabrała pusty talerz ze stołu. - Chodź, pójdziemy Ci coś wybrać do ubrania. Wstałam od stołu i w tym samym momencie do jadalni weszła Gaby w swojej blado-różowej sukience z koronką. Jej długie włosy opadały falami na jej gołe ramiona. Wyglądała prześlicznie. - I jak? - spytała. - Ślicznie. - odpowiedziała Paola. - Wooow, jest cudownie. - przytaknęłam. - Aaaaa, no przecież wiem. - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję. Złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do naszej wspólnej garderoby. - Chodź. Teraz Ciebie trzeba wystroić. - Ale, Paola.. - Idź.- Przerwała mi gosposia w pół zdania.
Podoba Ci się? Lajknij. Dla ciebie mały gest, dla mnie wielkie uznanie. 
Wprowadzenie 
Witajcie w moim świecie. Nazywam się Annabell, mówcie mi Abi. Mam szesnaście lat. Mieszkam w Seattle, takie miasto w stanie Waszyngton jakby ktoś nie wiedział i tu właśnie zaczęło się moje życie. W wieku trzech lat zostałam adoptowana. Moja przyszywana matka jest modelką, a ojciec aktorem. Dla was to może marzenie, ale nie dla mnie. Gdy miałam 2 lata urodziła mi się siostra. Nazywa się Gaby. Śliczna mała niebieskooka blondyneczka, niczego jej nie brakowało, a ja byłam zielonooką piegowatą brunetką. Gdy Carmen i Emilio mnie adoptowali miałam być ich wspaniałą, jedyną córeczką. Carmen zawsze bała się porodu dlatego nie miała zamiaru zajść w ciąże, jak to modelka. Bała się, że przytyje lub zostaną jej jakieś blizny. Wpadli. Stąd się właśnie wzięła Gaby. Nikt jej do tej pory nic nie powiedział i chyba nie mają zamiaru jej powiedzieć. Ja i moja siostra miałyśmy nauczanie domowe, przez co Gaby zrównała się ze mną nauką. Naszym wyzwaniem było pójść do szkoły i rzyć z rówieśnikami. Może zacznijmy od początku.. 

Hejka jestem nową blogerką będe tu pisać różne opowiadania !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!