wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 3 Ludzie nie wiedzieli o moim przybyciu. Said Mistie to małe miasto. Wszyscy się tu znają. Więc gdy wjechałam do miasta moim pięknym białym Cabrio, zrobiło się bardzo głośno na temat "Kto to?". Podam też bardzo dobry słych, lepszy niż u przeciętnego człowieka, więc doskonale słyszałam wszystkie opinie na temat "Kto to?". Musiałam się zatrzymać jeszcze w sklepie, bo to że nie muszę jeść ani pić, nie oznacza że nie mogę tego robić. Zaparkowałam przy pierwszym lepszym barze. Jego wygląd pozostawiał dużo do życzenia, ale nikomu to jakoś nie przeszkadzało. Ludzie siedzieli przy stolikach, jedli, pili, jak gdyby nigdy nic. Gdy weszłam zapadła dla wielu ludzi niezręczna cisza. Nie robiło mi to problemu, podeszłam do baru. Stała tam przerażona, niska, brunetka. Zapytałam więc. - Będziesz tak stać jak mała przerażona dziewczynka, czy może od razu sobie pójdziesz? Dziewczyna jeszcze bardziej się przeraziła. Po krótkiej chwili ciszy wymamrotała. -Co mogę podać ? -Wreszcie! Alleluja! Zimną wodę, niegazowaną.-Odpowiedziałam dość nie miło. Obróciłam się tyłem do baru, nie zwracając uwagi na ciągłą ciszę. -Proszę.- Odpowiedziała nadal przerażona barmanka. -Yhm. - Wzięłam butelkę wody i wyszłam z baru. Wiele osób nadal szeptało między sobą. -Kim ona jest? Droga przez miasto nie jest żadnym przejazdem, a więc musi mieć jakiś powód że się tu znalazła. Wsiadłam do samochodu, ubrałam okulary przeciw słoneczne i pojechałam dalej. Nie przywykłam do tak wysokiej temperatury. Mój termometr pokazywał prawie czterdzieści stopni! Modliłam się aby jak najszybciej dojechać do domu. Gdy wreszcie dojechałam, parę minut zajęło mi zdecydowanie się na wyjście z auta. Drzwi były otwarte. Było to dość dziwne, ale nie miałam już ochoty aby się tym przejmować. Już sam wygląd domu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wszystko było zadbane i nieskazitelnie czyste. Wspaniały, wielki ogród, tętnił kolorami przeróżnych kwiatów, których woń unosiła się wszędzie. Mój pokój był przepiękny. Meble były jasne, ręcznie robione. Wielkie łóżko, na pierwszy rzut oka bardzo masywne, jednak gdy bardziej się mu przyjrzy, wydaje się bardzo lekkie. Toaletka, która prawie uginała się pod ciężarem różnorodnych perfum, pudrów i innych malowideł przywiodła mi chyba najwięcej wspomnień. Duży sentyment miałam też do mojego tarasu, na którym znajdowała się stara, drewniana ławka i stolik, resztę przestrzeni tarasu wypełniały oczywiście kwiaty i biały futrzany dywan. Dywany były tu wszechobecne. Znajdowały się dosłownie wszędzie. Po obejrzeniu całego domu zorientowałam się że dawno nic nie jadłam. Zajrzałam do torby szukając torebki z krwią, lecz na marne. Ostatnią torebkę wypiłam w toalecie na lotnisku. Głód stawał się coraz to mocniejszy. Na szczęście robiło się już ciemno, więc łatwiej będzie mi zapolować. W tym celu udałam się na stadion, który znajdował się na terenie szkoły. Kolejnym plusem było to że właśnie skończył się mecz. Nasza drużyna wygrała, a więc postanowiono to uczcić imprezą przy ognisku. Jako moja ofiarę wybrałam sobie jedną z cheerleaderek. Była ona niską blondynką. Oddzieliła się od reszty aby do kogoś zadzwonić. Chciałam aby odeszła jeszcze bardziej w głąb lasu, ale głód mi na to nie pozwolił. Podbiegłam do niej od tyłu. Przerażona dziewczyna obróciła się w moją stronę i ze śmiechem powiedziała. - Nie masz nic ciekawszego do roboty? Może idź się powygłupiaj gdzie indziej. Zareagowałam na to jeszcze większym śmiechem. -Tak zrobię to - Teraz spojrzałam się jej prosto w oczy- Ale teraz masz się nie ruszać, nie krzyczeć i nic nie mówić. Zrobiła to co jej kazałam, a więc hipnoza zadziałała. Bez zastanowienia wgryzłam się jej w tętnice. Smak świeżej ludzkiej krwi doprowadzał mnie do obłędu, bo przez długi czas musiałam szczycić się krwią z woreczka. Nie miałam zamiaru pozostawić jej przy życiu, wręcz przeciwnie! Chciałam wyssać z niej krew do ostatniej kropli. Moje oczy zmieniły się w oczy potwora. Delektowałam się tą chwilą. Jednak przerwał mi ją cichy szmer. Oderwałam się od jej szyi. Rozejrzałam się na wszystkie strony jednak nikogo nie widziałam. Może się przesłyszałam. Już chciałam z powrotem wrócić do wysysania życia z niewinnej dziewczyny którą bezwładnie na mnie wisiała, gdy nagle usłyszałam pękającą gałąź. Stwierdziłam że wystarczy mi już na dzisiaj. Uciekłam. Wróciłam do domu. Dopiero gdy próbowałam zmyć z siebie krew przypomniało mi się że moje auto zostało na parkingu pod szkołą. Ale mało mnie to poruszyło. Gdy moje bagaże, oraz nowe zakupy, takie jak sprzęt kuchenny, telewizor, dotarły na miejsce było już grubo po północy. Najlepsze w tym wszystkim było to że nowa lodówka była pełna różnych produktów, takich jak napoje, mięso, ryby czy nabiał a więc wielkie zakupy miałam już z głowy. Pozostała teraz kwestia wybrania czegoś na pierwszy dzień szkoły. Stwierdziłam jednak że wystarczy jak wybiorę jakąkolwiek sukienkę i dodam do tego zwykłe, czarne szpilki. Mogłam więc już udać się na upragniony spoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz